Lubię fotografować ptaki. I chociaż marzy mi się
orzeł, jastrząb, albo przynajmniej myszołów z rozpostartymi skrzydłami, to ten szarobury maluch, często trafia na celownik mojego aparatu fotograficznego. Chociaż uznawany jest przez wielu za zwykłego pospolitego podwórkowca, ja wróble lubię i chętnie je fotografuję. Lubię im się przyglądać. Chowają się w drzewach, żywopłotach i rozmaitych krzewach i tylko słychać ich głośne trele, bo mają zwyczaj prowadzić dość burzliwe dyskusje. Ten niezwykle żywy styl prowadzenia konwersacji zdradza je i pozwala z łatwością zlokalizować. Chyba, że jest lato, wtedy umiejętnie ukrywają się w zielonej gęstwinie drzew i krzewów. Wtedy co najwyżej można sobie posłuchać, o czym tak żywo dyskutują, o ile ktoś zna ptasi język, z wyszczególnieniem wróblego. Czasem widuję taką gromadkę, obsiadającą jakiś żywopłot. W takich okolicznościach widać jak potrafią być energiczne i refleksyjne zarazem. Tu jeden usiądzie i w nostalgicznej zadumie prowadzi swoje wewnętrzne rozważania, podczas gdy jego sąsiad po kilku gwałtownych ćwirknięciach podrywa się nieoczekiwanie do lotu, jakby urażony obojętnością tego pierwszego i odlatuje w siną dal, honorem uniesiony, Elemelek.
orzeł, jastrząb, albo przynajmniej myszołów z rozpostartymi skrzydłami, to ten szarobury maluch, często trafia na celownik mojego aparatu fotograficznego. Chociaż uznawany jest przez wielu za zwykłego pospolitego podwórkowca, ja wróble lubię i chętnie je fotografuję. Lubię im się przyglądać. Chowają się w drzewach, żywopłotach i rozmaitych krzewach i tylko słychać ich głośne trele, bo mają zwyczaj prowadzić dość burzliwe dyskusje. Ten niezwykle żywy styl prowadzenia konwersacji zdradza je i pozwala z łatwością zlokalizować. Chyba, że jest lato, wtedy umiejętnie ukrywają się w zielonej gęstwinie drzew i krzewów. Wtedy co najwyżej można sobie posłuchać, o czym tak żywo dyskutują, o ile ktoś zna ptasi język, z wyszczególnieniem wróblego. Czasem widuję taką gromadkę, obsiadającą jakiś żywopłot. W takich okolicznościach widać jak potrafią być energiczne i refleksyjne zarazem. Tu jeden usiądzie i w nostalgicznej zadumie prowadzi swoje wewnętrzne rozważania, podczas gdy jego sąsiad po kilku gwałtownych ćwirknięciach podrywa się nieoczekiwanie do lotu, jakby urażony obojętnością tego pierwszego i odlatuje w siną dal, honorem uniesiony, Elemelek.
Gdy widzę wróble, zwłaszcza takie nastroszone, najeżone jakby chciały zniechęcić ewentualnego intruza, przypomina mi się pewien stary jak świat dowcip:
Siedzą sroka i wróbel na gałęzi. Wróbel, taki nastroszony, niczym puchata kuleczka spogląda na srokę i siląc się na tubalny głos pyta:
- Ktoś ty?
- Sroka. A ty kto?
- Ja? - prychnął z pogardą wróbel - Ja orzeł, tylko.. chorowałem ostatnio trochę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz