15 kwietnia 2021

Muzyka przez duże "M" czyli...

Och! Turnau Och-Teatr 18 V 2011

Koncert Grzegorza Turnaua

Uznałem, że czas na jakąś muzyczną recenzję. Miałem spory dylemat od czego zacząć. Jest przecież wielu wykonawców, których cenię i o których chciałbym opowiedzieć. I nagle doznałem olśnienia. Przypomniałem sobie o płycie Blu Ray, którą parę dobrych lat temu kupiłem za zaskakująco śmieszne pieniądze w Media Markt. Zresztą, byłem wtedy zdziwiony niską ceną tego wydawnictwa, bowiem okładkę wydawnictwo zdobi zacne nazwisko. Zresztą gdy otworzymy zawartość pudełka i  sięgniemy do pięknie wydanej książeczki, doskonale oddającej klimat koncertu, zauważymy, że zacnych muzycznych nazwisk w tymże przedsięwzięciu nie brakuje. Mowa o koncercie Grzegorza Turnaua, który odbył się 18 maja 2011 roku w niezwykłym teatrze założonym przez Fundację  Krystyny Jandy. Teatr ów nosi dość osobliwą nazwę "Och-Teatr", a jego osobliwość na nazwie się nie kończy. W teatrze tym scena znajduje się pośrodku widowni, co sprawia, że aktorzy, albo koncertujący muzycy w pewnym sensie otoczeni są przez widownie. Takie rozwiązanie zmienia perspektywę spektaklu/koncertu i nadaje nowy wymiar przedstawieniu jako takiemu. I właśnie sposób usytuowania sceny sprawił, że Grzegorz Turnau wybrał Och-Teatr jako miejsce zagrania koncertu z myślą o zarejestrowaniu go i uwiecznieniu w formie wydawnictwa video. Wspomniałem wcześniej o zacnych nazwiskach, które pojawiają się w książeczce. Tak, to istna uczta dla smakoszy wysublimowanej muzyki z gatunku poetycko - jazzowego, chociaż trzeba zaznaczyć, że nie zabrakło tu również mocniejszych akcentów. Obsada bowiem jest nietuzinkowa. Na gitarach zagrali Jacek Królik i Marek Napiórkowski. Tego drugiego kojarzę przede wszystkim z koncertów Anny Marii Jopek. Zresztą Nie tylko jego. Na kontrabasie i gitarach basowych zagrał Robert Kubiszyn a za perkusją zasiadł Cezary Konrad. Oni także współpracowali z Anną Marią Jopek, podobnie jak Dorota Miskiewicz, którą również tutaj usłyszymy. Grzegorz Turnau zebrał doborowych muzyków, a tym samym zagwarantował porcję niesamowitej muzyki w najlepszym wydaniu. Jego kompozycje, zagrane na żywo, w tak misternie dobranym składzie, nabrały nowej barwy, stały się jeszcze bardziej żywe i wymowne. Na tym koncercie nie ma nudy. Jest różnorodność klimatów, jest miejsce na nostalgię, zadumę ale i na poryw energii, mocne gitarowe riffy, przeplatające się z lirycznymi dźwiękami klarnetu, czy gitary akustycznej. Cezary Konrad robi tu genialną robotę. Zresztą ta sekcja rytmiczna to monolit. Kubiszyn i Konrad tworzą doskonały fundament i piękne tło. chociaż nie wiem czy tło jest tutaj odpowiednim określeniem. Bo to nie jest tło. To są bardzo istotne kolory w tym przedstawieniu. Muzycy uzupełniają się nawzajem czyniąc ten spektakl spójnym i pasjonującym, a solowe popisy poszczególnych instrumentalistów i wokalistów stanowią nie lada kąsek w tej muzycznej uczcie. I jest jeszcze ktoś, o kim nie wspomniałem. Główny bohater przedstawienia. Turnau wie jak zaczarować dziękami. Bardzo lubię lekkość z jaką Grzegorz Turnau wydobywa te swoje wysublimowane dźwięki, smacznie dobrane akordy, przeplatane barwnymi pasażami i stonowanymi melodiami. I jest w tym bardzo szczery. Nie ma tu udawania, silenia się na jakieś sztuczne gwiazdorstwo. Za każdym razem, oglądając ten koncert, uśmiecham się gdy w jednym z utworów Turnau myli tekst. Szybko goni frazę, lekko plącze mu się język, a ta pomyłka staje się wartością dodaną, swego rodzaju smaczkiem, paradoksalnie podnoszącym walor artystyczny wydawnictwa. Bo przecież podczas obróbki filmu można było to wyciąć, dograć w studio właściwy wokal, dać ujęcie z innej kamery i o sprawie poza widownią nikt by nie wiedział. Ale nie. Tutaj dostaliśmy możliwość uczestniczenia w prawdziwym, żywym muzycznym spektaklu zagranym i zaśpiewanym bez żadnych kuglarskich sztuczek. Zachwyca również oprawa koncertu, sceneria, światła, a raczej stonowany nastrój, jaki udało się tutaj stworzyć. Jest klimatycznie i ze smakiem i trochę surowo. Ale tak właśnie ma być. Nie będę się rozpisywał nad popisami poszczególnych instrumentalistów. To po prostu trzeba usłyszeć, a najlepiej również zobaczyć. Dlatego też miłośnikom muzyki okołojazzowej z nutą liryki gorąco ten koncert polecam.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz