GRAY MATTERS
Melanie Mau & Martin Schnella
Wszystko zaczęło się kilka lat temu. Szukałem w serwisie YouTube utworów grupy Kansas. Lista wyświetlonych wyników była długa. Pośród nich wiele coverów. Nie pierwszy raz okazało się, że są na świecie ludzie, którzy potrafią odtworzyć "kropka w kropkę" utwory nawet najbardziej skomplikowane. Ale czy chodzi tylko o to by powielić oryginał? Raczej nie. Po wysłuchaniu kilku kansasowych klonów zwróciłem uwagę na tytuł, który wydał mi się interesujący. Point of know return (Acoustic cover). Bardzo lubię ten utwór, a informacja ujęta w nawias zdecydowanie obudziła moją ciekawość. Zastanawiałem się, jak w wersji akustycznej zabrzmi utwór, który w oryginale jest zagrany przez pięciu muzyków. Jest tam przesterowana gitara, instrumenty klawiszowe, skrzypce i mocna sekcja rytmiczna. Czy ten utwór zagrany akustycznie nie zabrzmi ubogo, wręcz karykaturalnie? Kliknąłem w YouTube'owy trójkącik i zaczęło się. Pierwsze sekwencje klipu podczas których pojawiają się napisy zdradzają, że nie będzie to banalne. Gdy pojawiły się pierwsze akordy gitary akustycznej wiedziałem już, że znalazłem coś nietuzinkowego.
Po przesłuchaniu Point of Know Return zauważyłem, że Martin Schnella ma w swoich zasobach jeszcze dwa utwory grupy Kansas. Miracles Out Of Nowhere i genialne The Pinacle. Miracles... odłożyłem na później. Wiedząc jak rozbudowany jest The Pinacle natychmiast go włączyłem. W tym utworze naprawdę dużo się dzieje. I tak też jest przypadku coveru. To aranżacyjny majstersztyk. Zagrany i zaśpiewany rewelacyjnie. Martin Schnella zagrał tu nie tylko na gitarze akustycznej, ale również na basie i przesterowanej gitarze elektrycznej. Pojawia się piękne solo na saksofonie sopranowym, a w końcowej części utworu świetnie zagrane solo na gitarze elektrycznej. Ten utwór wprawił mnie w zdumienie z dwóch powodów. Po pierwsze oczywiście aranżacja i wykonanie. Wszystko na najwyższym poziomie wysmakowane, podane wyśmienicie. Drugi powód zdumienia, to fakt, że ktoś w ogóle sięgnął po repertuar grupy Kansas. Dziś wszyscy najchętniej cover'uja Dream Theater, a tu taka niespodzianka. Klasyka rocka progresywnego, niegdyś zwanego rockiem symfonicznym.
Gdy skończylem słuchać Miracles Out of Nowhere (zaaranżowanego i zagranego w sposób imponujący) zacząłem przeszukiwać zasoby Martina Schnella i okazało się, że takich perełek jest więcej. Znalazłem tam Changes grupy Yes, świetnie zaaranżowane Digging In The Dirt Petera Gabriela czy chociażby Stop Loving You grupy Toto. Zasubskrybowałem kanał by być na bieżąco i gdy tylko pojawiła się informacja, że Melania Mau i Martin Schnella nagrali płytę ze swoimi coverami, bez wahania kliknąłem Buy Now. No i czas by powiedzieć kilka słów o płycie, bo tak naprawdę to ona jest głównym tematem tej recenzji.
Grey Matters wydane jest bardzo ładnie. Podoba mi się szata graficzna, począwszy od okładki, poprzez książeczkę na samym krążku skończywszy. Przyjemnie się to wszystko ogląda. Z książeczki dowiadujemy się z czyjego repertuaru pochodzą poszczególne kompozycje. Poznajemy również uczestników tego przedsięwzięcia. Sama płyta natomiast została zrealizowana perfekcyjnie. Brzmienie utworów jest świetne. Kompozycje, do tej pory znane mi z klipów oglądanych na kanale Martina Schnella, w wersji audio nabierają nowych barw. Dobrze się tego słucha, zwłaszcza że sama kompilacja została ułożona w przyjemny sposób. Jest w tym jakaś konsekwencja i chociaż wszystkie utwory pochodzą od różnych wykonawców (wyjątkiem bardzo miłym dla mnie jest umieszczenie aż trzech utworów z repertuaru grupy Kansas), to słuchają jej mam wrażenie, jakby tworzyły spójną całość. Oczywiście składa się na to przyjemny i ekspresyjny wokal Melanii orqz niesamowite brzmienie gitar Martina. Pozostali muzycy również wykonali kawał dobrej roboty. Lubię brzmienie basu, lubię też partie instrumentów perkusyjnych, w tym wszechobecny cajon. Ten instrument stanowi tu świetny fundament obok basu, na którym zagrał Lars Lehmann. Warto również zwrócić uwagę ze za bębnami usiadł na tym albumie Leo Margarit, znany ze szwedzkiej grupy Pain of Salvation grającej progresywnego rocka. Podsumowując, płytę bardzo lubię i gości ona często w moim odtwarzaczu CD. Jest też obowiązkowym towarzyszem podczas dłuższych tras, męczona przez mój samochodowy odtwarzacz. Poczynania Melanie i Martina tak bardzo przypadły mi do gustu, że kupuję każde ich wydawnictwo. Jak dotąd ukazało się siedem albumów, w tym jeden stanowiący, oprócz audio CD, również filmową wersję koncertu zapisanego na krążku DVD. Debiutancki Grey Matters polecam każdemu, kto lubi covery w interesujących i nietuzinkowych aranżacjach.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz