14 czerwca 2022

Z głową w chmurach

To był piękny dzień. Taki leniwie słoneczny, niezbyt upalny, okraszony przyjemnym wiaterkiem neutralizującym żar promieni słonecznych. W takie dni z przyjemnością można wypić kawę na balkonie, werandzie lub działkowej ławeczce lub jakimkolwiek innym miejscu, byle na świeżym powietrzu.    I po takiej porannej kawie nie rzucać się w wir męczącej pracy. Zrobić to co pilne, a potem zwyczajnie pozwolić sobie na odrobinę nicnierobienia. Oczywiście zabieg z kawą można powtórzyć, na przykład po powrocie z porannego spaceru, albo przed spacerem wieczornym, o którym opowiem słów kilka...Rzecz miała miejsce we wspomnianym już przeze mnie Śródziemiu. Wędrując wielkopolskimi ścieżkami, po raz kolejny zaskoczony byłem tym, że te tereny są tak urokliwe. Mając  w pamięci równinną monotonię, cieszyłem oko pejzażami, które wcale nie były monotonne. Tu jakiś lasek, tam rzepakowe pole, tam polna droga za którą wyłania się faceliowa polana, wygladająca zjawiskowo w świetle chylacego się ku zachodowi słońca.
W pewnym momencie zauważyłem obiekt na niebie. Początkowo była to plamka, która z czasem nabierała właściwego kształtu, aż rozpoznałem czym ów obiekt jest. Okazało się, że natrafiłem przypadkiem na lokalnego oblatywacza motolotniarskiego. Czekałem z nadzieją, że znajdzie się w kadrze z zachodzącym słońcem, ale najwyraźniej nie odczytał moich intencji, bo frywolnie krążył wokół jakiejś odległej polany. Nie czekając dłużej aż całkiem zniknie zwolniłem spust migawki. I pomyślałem sobie, że chętnie bym tak z głową w chmurach, nad tymi polnymi drogami pokrążył, zwłaszcza w świetle leniwie zachodzącego słońca. I pomyślałem jeszcze, że to był bardzo udany dzień.
 




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz