04 czerwca 2021

Sanktuarium

O ile w górach jestem zakochany, o tyle mazury nieustannie budzą we mnie uczucia ambiwalentne. Nie potrafię odnaleźć piękna w jeziorach, żaglówkach i tym podobnych klimatach. Chociaż próbuję, a przynajmniej staram się, skoro już tu jestem. Z drugiej strony pejzaże z pagórkami, polami i lasami budzą we mnie zachwyt. No i jeszcze ogrom architektonicznych perełek, pięknych zabytków których tutaj nie brakuje. Te również zachwycają. A skoro tak się złożyło, że na mazurach ciągle jeszcze mieszkam, to siłą rzeczy, mimo tych uczuć ambiwalentnych, na fotograficzne poszukiwania się wyprawiam. I tak też uczyniłem wczoraj, pamiętając o tym, że należy Dzień Święty Święcić. Więc poświęciłem. Poświęciłem ów dzień na fotograficzną wyprawę do Ziemi Świętej. Nie, nie wybrałem się do Jerozolimy na poszukiwanie świętego Graala. Wybrałem się nieco bliżej, pozostając w obrębie ziemi warmińsko-mazurskiej. Tak czy inaczej wybrałem się do Świętej Lipki. Już sama nazwa wskazuje, że jest tu coś uświęconego. Początkowo miałem obawy, czy Boże Ciało to dobry dzień na eskapady, ale okazało się, że drogi nie były zablokowane procesjami. Troszkę żałowałem, bowiem liczyłem na szansę uwiecznienia na fotografii procesji bożociałowej, prowadzonej wiejskimi plenerami. Niestety nie udało się. Zadowoliłem się jednak klimatem jaki zastałem w Sanktuarium Maryjnym ojców Jezuitów w Świętej Lipce. Bazylika robi ogromne wrażenie. To barokowa budowla a jej wnętrze wypełnione jest misternie wyrzeźbionymi figurami, pięknie zdobionymi, często opływającymi złotem. Nadgryziona bezlitosnym zębem czasu, sukcesywnie restaurowana, ukazuje swoje kolejne historyczne skarby. A takowych tutaj nie brakuje. Bez wątpienia ważnym o ile nie najważniejszym skarbem tego miejsca są piękne, zabytkowe organy, które zachwycają nie tylko swoim wyglądem, ale również, a raczej przede wszystkim, brzmieniem. Zbudowane w latach 1719-1721, nadal zachwycają dźwiękami wydobywanymi z około czterech tysięcy piszczałek. Taki zestaw gwarantuje bogactwo brzmień czego warto zasmakować na własne uszy. A jest to możliwe, ponieważ regularnie odbywają się tutaj koncerty organowe, podczas których można się zatopić w finezyjnych kompozycjach Jana Sebastiana Bacha. Dzieła wielkiego Mistrza w takiej scenerii i akustyce brzmią jeszcze bardziej majestatycznie. Zresztą nie tylko organy są tu majestatyczne. Zanim wszedłem do Sanktuarium zatrzymałem się i spojrzałem przed siebie, a następnie w górę. Barok chyba miał z założenia przypomnieć grzesznikom, że są maluczcy. Że aby wejść do świątyni muszą się ukorzyć, pokłonić Stwórcy i nieustannie pamiętać, że jedynie On jest Wielki i biada każdemu jednemu któren odważy się łapy swe plugawe i niegodne po tę wielkość wyciągnąć. Wszyscy doskonale wiemy jaki los spotkał budowniczych wieży Babel. Bo chociaż barok wyraźnie nawiązywał do architektury i sztuki  klasycznej, to o ile monumentalne formy jakie powstały w starożytności, mimo wszystko emanowały spokojem, o tyle w architekturze baroku podobne elementy zestawiane były już w sposób budzący niepokój. I faktycznie jest to odczuwalne. Mnogość bogatych zdobień, fresków, a w tym wszystkim przenikliwe spojrzenia Aniołów i Świętych, zarówno tych wyrzeźbionych jak i namalowanych, budzą pewien niepokój. Tak jakby miały jeszcze raz przypominać o winie, którą każdy w sobie nosi. Winie grzechu pierworodnego, która nakazuje już od samego początku żyć w przekonaniu, że jest się niegodnym. Niegodny podniosłem wzrok wysoko w górę i spojrzałem na te dwie wieżyczki uwieńczone krzyżami i w pewnej chwili przyplątała się do mnie taka myśl natrętna. Myśl, która nie wiedzieć czemu, natarczywie nakazywała mi przekroczyć próg Ziemi Świętej. No i mimo tej winy odwiecznej, o której barokowi architekci tym razem i mnie starali się przypomnieć, postanowiłem pójść za głosem myśli natrętnej. Przekroczyłem próg Maryjnego Sanktuarium.

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz