Lubię odwiedzać molo Południowe w Gdyni. Ten pirs wychodzący ze Skweru Kościuszki jest moim obowiązkowym punktem programu, za każdym razem gdy jestem w Gdyni. W okresie wakacyjnym trudno tu znaleźć kawałek wolnej przestrzeni, bowiem miejsce to działa na turystów jak miód na pszczoły, ale trudno się temu dziwić. Spacer po molo jest bardzo przyjemny, a można go również urozmaicić wejściem na pokład pięknego żaglowca Dar Pomorza, albo zwiedzaniem okrętu wojennego ORP Błyskawica. Jest też gdyńskie akwarium, w którym podziwiać można ryby i koralowce. Dla mnie jednak Molo Południowe to przede wszystkim miejsce spacerowe, gdzie za każdym razem znajduję coś nowego. Lubie tu przyjeżdżać i szukać tematu fotografii. Tym razem znalazłem Jakubową Drabinę. Takie skojarzenie przyszło mi do głowy, gdy zobaczyłem kormorana stojącego przy uwieńczeniu drabinki. Kormoran ów, po prawdopodobnie udanym połowie, dumnie rozłożył skrzydła i w dziękczynnym geście wzniósł głowę do niebios być może składając w ten sposób hołd dziękczynny ptasim bóstwom. Z pewnością nie przypadkowo wybrał miejsce przy drabinie, która miała go przybliżyć do niebios, gdzie bóstwa owe mają swoją siedzibę. I chociaż wiem, że jeśli czyta to jakiś specjalista od ptactwa wszelakiego i być może nawet puka się w głowę pełną ornitologicznej wiedzy, mówiąc "Panie, jaki hołd? Jaki gest dziękczynny?! Toż to zwykłe suszenie skrzydeł i nic w tym nadzwyczajnego!", to ja i tak lubię ten kormoranowy rytuał oglądać. I nie przeszkadza mi, że jest to suszenie skrzydeł zupełnie zwyczajne. Poza tym, skąd ta pewność co do suszenia? Czy ktokolwiek rozmawiał kiedykolwiek z kormoranem na ten temat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz